piątek, 4 marca 2016

Czemu Cię nie ma na odległość ręki?



http://cs424422.vk.me/v424422840/8a9e/7Jz8Fah8HNM.jpg
        
      
         Świat wydawał się coraz zimniejszym miejscem. Chociaż może zamarzała tylko jego dusza? Nikt nie wiedział jak jest naprawdę, nikt nie próbował zrozumieć. Bo prawda była taka, że świetnie zachowywał pozory.
          Przechadzał się wieczorem po zaśnieżonym parku. Stawiał delikatne, drobne kroki, by nie poślizgnąć się na oblodzonym chodniku. Rejestrował otoczenie swoimi ciemnymi oczami, co chwilę naciągając czapkę na uszy. Było zimno, to fakt, ale nie chciał wracać do domu, gdzie nikt na niego nie czekał. Czy to była jego wina? Ciężko stwierdzić. Był przecież tylko człowiekiem, który od dziecka marzył, by zostać profesjonalnym siatkarzem.
          Mama zawsze mówiła mu, żeby w swym życiu nie skupiał się tylko na swojej pasji, że to przecież kiedyś przeminie, a on spędzi resztę swoich dni w samotności. Nie słuchał, bo wydawało mu się, że lepiej wie, jak pokierować swoim życiem. Uważał, że miłość przyjdzie sama, nie ma sensu za nią gonić. Miało to trochę sensu, ale kiedy czas upływał coraz szybciej i szybciej zaczynał w to wątpić. Wiele razy słyszał pytanie, czy jest szczęśliwy, czy nikogo mu nie brakuje. Zawsze odpowiadał, że jest zadowolony z tego co ma, ale im był starszy, tym bardziej rozumiał, że mówi to trochę na wyrost. Aż w końcu spotkał Ją. Dziewczynę  może dla innych zwyczajną, ale dla niego najpiękniejszą na całym świecie. I stracił dla niej głowę, dosłownie w jednej chwili. Zaczął się o Nią starać, zapraszał Ją na randki, kupował kwiaty, gotował tylko dla Niej. Przyniosło to efekt, niedługo potem zostali parą. Czas mijał, oni kochali się coraz bardziej. Doszło do zaręczyn, później do ślubu. Sielanka, prawda?
           Niestety, po kilku latach zaczęli się oddalać. Tak po prostu, bez powodu. Bo przecież nie było im razem po drodze, miłość się wypaliła.  Ona zwątpiła, on również, a dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Rozstanie, Jej wyprowadzka, rozwód bez orzekania o winie i rozejście się w dwie różne strony. Wiedział, że nie tak miało to wszystko wyglądać, ale nie mógł przecież nic zmienić, nie mógł zmusić siebie i Jej do miłości.
          Minął czas, zmienił klub i miejsce zamieszkania, łudząc się, że zapomni o wszystkim. Ale przecież wspomnienia mają to do siebie, że zawsze nas dopadną, że nie da się od nich uciec, nieważne jak bardzo się próbuje.
          W każdej dziewczynie widział Ją.  Docierało do niego, że źle postąpił, że powinien był o Nią walczyć tak, jak walczył o każdą piłkę na boisku. Chciał to naprawić, więc dowiedział się od Jej matki gdzie teraz mieszka. I pojechał tam, pełen nadziei na to, że wszystko jeszcze może być tak jak kiedyś. Ale los nie odmówiłby sobie takiej okazji i znów z niego zadrwił.
          Była dużo piękniejsza niż wtedy, gdy się rozstali, aż promieniała. Nie wiedział z czego to wynika, dopóki nie zobaczył, że jest w stanie błogosławionym. Zabolało, bo czuł, że stracił swoją szansę, że spóźnił się tak, jak czasem spóźniał się do bloku. Miał rację, bo ona była już szczęśliwa z innym, za którego niedługo wychodziła za mąż. Odszedł z poczuciem porażki, zaciskając mocno wargi, by rozgoryczenie nie zawładnęło nim w pełni.
          I kiedy dziś przechadzał się po parku wiedział, że przegrał. Przegrał już w chwili, kiedy pozwolił Jej odejść. Szkoda tylko, że potrzebował tyle czasu, by to zrozumieć.
                                                           ~.~
I może ciągle piszę o tym samym, może to nie są wyżyny moich możliwości, może cokolwiek...Kto zgadnie bohatera?
Podziękowania dla lukrecji. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś czeka na moją pisaninę. Mimo, że mogłaby być milion razy lepsza pod każdym względem.

24 komentarze:

  1. Dziękuję Ci za tego oneparta, nawet jeśli tylko spotęgował mój kiepski ostatnimi czasy nastrój. Przypomina mi o lęku, czy może raczej wzrastającej świadomości, że czegoś brakuje, coś ucieka, a ja nie wiem jak to schwycić. I o pewnej straconej szansie, choć teraz coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to i tak nie mogło się udać. Zbyt wiele różnic, chyba także w postrzeganiu siebie nawzajem. Okej, poleciałam trochę prywatą, nieważne. Głównego bohatera dopadło coś, czego wielu się obawia - samotność. Każdy czasami chce być sam, ale nikt nie chce być samotny. Często czekamy na coś, wierząc że to samo przyjdzie i on chyba miał podobne podejście. I faktycznie, można powiedzieć, że to się stało, że szczęście przyszło do niego samo, ale on nie potrafił go przy sobie zatrzymać, a teraz płaci za swój błąd. Bo cóż z tego, że realizuje się zawodowo, spełnia marzenia, skoro nie ma obok niego kogoś, z kim mógłby dzielić wszystkie smutki i radości. Można powiedzieć, że tracąc Ją, stracił wszystko. Taka nieoptymistyczna puenta mi się nasuwa.
    Nie mam pojęcia, kogo miałaś na myśli pisząc tę miniaturę, bo jedyny element jego wyglądu zewnętrznego o którym napomknęłaś to ciemne oczy. W pierwszej chwili pomyślałam o Kosinie, ale to raczej nie on, bo już wykorzystałaś jego postać w jednej z wcześniejszych historii, więc może Mikuś?
    Pozdrawiam. I nie łam się, bo każda rzecz, którą piszemy jest w jakiś sposób lepsza od poprzedniej. Bo nabieramy wprawy, lepiej formułujemy myśli i tak dalej. Uszy do góry i troszkę więcej wiary, bo naprawdę jest bardzo dobrze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na myśli akurat Łukasza, ale Mikuś w sumie też pasuje. Tak naprawdę, gdyby zapomnieć o kwestii ciemnych oczu, to mógłby być każdy.
      I dziękuję. Bardzo.

      Usuń
  2. Bo czasem wydaje nam się, że najlepiej będzie odpuścić zamiast walczyć. Szkoda, że dopiero później On sobie to uświadomił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. A czasem jest już za późno.

      Usuń
  3. Herr Żygadło?
    Tak mi się jakoś przypałętał w wyobraźni.
    Miniatura prześwietna, wielbię. Dziękuję za każde słowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, Herr Żygadło.
      I dziękuję również.

      Usuń
  4. A mnie najbardziej niepokoi fakt, choć się znaleźli, spotkali, pokochali to i tak nie potrafili tego zachować. "zaczęli się oddalać. Tak po prostu, bez powodu" I już ich nie ma. Jej udało się znaleźć inne szczęście, jemu nie. Dlatego chciałby wrócić do przeszłości, bo nic lepszego w życiu mu się nie przytrafiło. Czy to miłość? Jasne, własna. Bo wydaje mi się, że gdyby on również ułożył sobie świat na nowo z kimś innym nie przyszłoby mu nawet na myśl szukać jej znów. I ta samotność w zimowym krajobrazie nie jest niczyją winą, tak się czasami po prostu dzieje.
    Smutna, refleksyjna miniatura. Prawdziwa perełka. Gratuluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ciepłe słowa. Bardzo je doceniam.

      Usuń
  5. natchnęłaś mnie, żebym dokończyła zaczęty miesiąc temu rozdział i bardzo ci za to dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogromnie się cieszę ,że wróciłaś ♥
    Uświadomiłaś nam ,że nie powinniśmy tak łatwo rezygnować z innych osób. Warto walczyć ,aby nie zmarnować jakieś pięknej relacji. To nasz wysiłek sprawia ,że budujemy relacje na całe życie.
    Historia nie mogłaby być lepsza ,ponieważ jestem pewna ,że dałaś z siebie 110% .
    Buziaki Kochana . ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo.
      Ściskam mocno.

      Usuń
    2. A na Twoim blogu już byłam. :)

      Usuń
  7. Yaaay, nareszcie! Czekałam i czekałam aż coś dodasz, tylko głupio było mi się ciągle pytać kiedy to nastąpi ;-;
    Coś jest na rzeczy, że tak nie lubisz happy endów? Nie żeby to była jakaś wada, bo w sumie 99% opowiadań kończy się dobrze, więc te bardziej smutne na pewno się wyróżniają. Jeśli chodzi o siaturę to szczerze, nie mam pojęcia o kim ona jest. Niemniej to smutne, że nasz bohater za późno zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Niestety w dzisiejszych czasach chyba tak jest, że jak coś się psuje to wyrzucamy to na śmietnik, wymieniamy na lepszy model zamiast spróbować to naprawić. Choć oczywiście trudno jest znaleźć złoty środek, bo jednak są sprawy, których naprawić się już nie da. Tutaj chyba chodziło o to, że chłopak nawet nie spróbował czegokolwiek naprawiać. I na pewno ma czego żałować, niestety.
    Zapraszam na nowy rozdział http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz pytać, bo często daje mi to kopa, żeby coś napisać. :p
      Właściwie, to lubię szczęśliwe zakończenia, ale ostatnio miałam trochę problemów, co oddziaływało na mój nastrój, a to z kolei przekłada się na nastrój w siaturach. Ale kto wie, może kolejna będzie szczęśliwa? :p
      Bohaterem jest Łukasz Żygadło. :) I zgadzam się, że dziś za szybko się odpuszcza. Bo przecież łatwiej przestać walczyć i zmienić na lepszy model, niż wykazać choć odrobinę samozaparcia i spróbować odzyskać. Smutne te nasze czasy pod tym względem.
      Na blogu już skomentowane :)

      Usuń
    2. Zapraszam na nowy rozdział na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/. Nie wiem czy się w to bawiasz, ale zostałaś również nominowana przeze mnie do Liebster Award :)

      Usuń
    3. Dziękuję za nominację, doceniam ją bardzo, ale nie wiem czy znajdę chwilkę żeby wziąć udział :(

      Usuń
    4. Zapraszam na nowy rozdział na http://wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/ ;)
      A co do nominacji to spoko, mi też nie zawsze chce się na to reagować, więc rozumiem :D

      Usuń
  8. Kochana , zapraszam na nowość na http://zgubione-slowa.blogspot.com/
    I oczywiście czekam na coś Twojego ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, ale w najbliższym czasie czeka mnie trochę zaliczeń i dwa duże projekty, więc nie jestem w stanie nic obiecać :(

      Usuń
  9. Zapraszam na nowość na http://zgubione-slowa.blogspot.com/
    :)
    I jak zwykle , Kochana ja na Twoje historię będę czekała zawsze ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na nowość na http://zgubione-slowa.blogspot.com/ :)
    I wciąż na Ciebie czekam ♥

    OdpowiedzUsuń